niedziela, 16 marca 2014

Green Tea poznałam dawno temu. Są to perfumy. Nie jest to mój ukochany zapach, po prostu go lubię, a o moich ulubionych napiszę innym razem. Zazwyczaj kupuję go w sezonie początkowo wiosennym i zużywam dość szybko, ale z wielką przyjemnością. Nie tęsknie do niego mocno, ale czasem po prostu brakuje mi świeżości, właśnie w odsłonie Green Tea. Nie daje po kieszeni, więc z czystym sumieniem można równie szybko je nabyć, jak i szybko zużyć. Trwałość nie jest zbyt długa, co dla mnie nie jest najważniejsze, bo jestem raczej z osób które tak czy siak psikają się tysiąc razy w ciągu dnia, więc nie jest to dla mnie wadą, i nie zawsze w perfumach oczekuje się gigantycznej projekcji i utrzymywania się na skórze parunastu godzin. Myślę, że będę do nich wracać już zawsze (albo do podobnych zapachów). Teraz będę musiała wybrać się na poszukiwanie nowej buteleczki tego zapachu. I pachnąc zieloną herbatą będę wyczekiwała ciepłych promieni słońca. Miłego tygodnia robaczki.





Kiss!
Gosia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz